Geoblog.pl    pielgrzym    Podróże    Na Kamczatce    Z Ludmiłą do Waukażieca
Zwiń mapę
2010
21
sie

Z Ludmiłą do Waukażieca

 
Rosja
Rosja, Waukażiec
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9050 km
 
sobota, 21 sierpień
Dzień zaczyna się bardzo słonecznie. Po śniadaniu idę do sklepu kupić chleb, masło i wodę mineralną na dzisiejszy wyjazd. O 9:30 stoję już przed domem i czekam na Ludmiłę. Przyjeżdża swoją toyotą i narzeka, że nie ma jeszcze załatwionej ryby na uchę. Kierownica w jej samochodzie znajduje się po prawej stronie pojazdu. Ponad 90% aut, sprowadza się tu z pobliskiej Japonii, a tam obowiązuje ruch lewostronny, jak w Anglii. Nikogo więc nie dziwi tu widok kierownicy umieszczonej po stronie prawej. Tutejsze przepisy drogowe są w tym względzie również bardzo liberalne i pozwalają legalnie na rejestrację takich pojazdów.
Ludmiła zawozi mnie do bazy swojego turystycznego przedsiębiorstwa o nazwie „Leśna”. Oglądam duże plansze przed budynkiem, na których zaznaczone są liczne trasy narciarskie, z wymierzoną ilością kilometrów do pokonania. Sezon letni trwa na Kamczatce niezwykle krótko, bo zaledwie 2 miesiące, natomiast śnieg leży tu od października do maja. Biuro Ludmiły, reklamuje więc pobliskie trasy do indywidualnego biegania a także organizuje mnóstwo zawodów sportowych. Można tu korzystać także z bardzo atrakcyjnych przejażdżek psimi zaprzęgami. Oglądałem zdjęcia, których klimat był jakby żywcem przeniesiony z powieści Jacka Londona o Alasce. W mieszkaniu Pani Jewgienii też stoją na balkonie narty biegowe. Domyślam się, że ten rodzaj rekreacji nie jest jej obcy.
Przesiadam się teraz z toyoty do wiezdiechoda ale wcześniej witam pozostałych uczestników dzisiejszego pikniku. Jest ich 13-tu, w różnym przedziale wieku. Tworzą zgraną paczkę, gdyż Ludmiła prawie co tydzień organizuje im jakąś wycieczkę. W Elizowie dosiadają się jeszcze 3 osoby – dwie panie w średnim wieku i przewodnik, 8 lat młodszy ode mnie. Przewodnik siada z mojej prawej strony i w czasie jazdy słucha muzyki z przenośnego odtwarzacza. Po pewnym czasie wyjmuje słuchawkę z lewego ucha i wręcza ją mnie, namawiając na posłuchanie. Poznaję od razu słynny przebój z filmu „Doktor Żiwago”. Bardzo mi taka muzyka odpowiada. W czasie jazdy trudno prowadzić swobodną rozmowę bo chałas silnika jest tak duży, że ją zagłusza. Tym niemniej Ludmile gęba się nie zamyka nawet na chwilę a kilka osób robi wrażenie, jakby ją rzeczywiście słuchało. Po 2,5 godziny trwającej jeździe, samochód staje i wysiadamy. Rozglądam się dokoła i z jednej strony widzę wznoszące się góry a tuż obok, taflę niewielkiego jeziora. Okolica ma swój urok. Słońce jednak schowało się właśnie za gęste, nisko wiszące chmury i nie pozwala w pełni delektować się tym krajobrazem. Nie tylko my przyjechaliśmy w to miejsce dzisiaj. Stoi tu jeszcze conajmniej kilkanaście samochodów osobowych. U nas trwa rozładunek przywiezionego sprzętu turystycznego a więc stołów, składanych taboretów i garnków do zagotowania herbaty i przyrządzenia uchy. Ktoś rozkłada nawet nad stolikiem parasol przeciwsłoneczny choć pogoda pochmurna. Jeden stolik natychmiast zapełnia się jedzeniem dostarczonym przez uczestników. Są tam wędliny, wędzone ryby, masło, majonez, ogórki, pomidory, pokrojone skibki chleba i słodkie ciasto. Tylko ja, trochę tym zaskoczony, nie mam na niego co położyć. Kładę w końcu przywiezione ze sobą herbatniki. Wszyscy żwawo biorą się za jedzenie przygotowanych w międzyczasie kanapek, otaczając stolik zwartym wianuszkiem. Jest i gorąca herbata w jednorazowych kubkach, do której dolewany jest z małej butelki aromat z róży.
Po posiłku, wszyscy ruszamy na wycieczkę w góry. Prowadzi nas poznany w samochodzie przewodnik. Idziemy wąską ścieżką wzdłuż potoku, wspinając się coraz wyżej. Dochodzimy do uroczego wodospadu, przy którym wszyscy się fotografują. Potem ścieżka bardziej stromo pnie sie w górę i zaczynam odczuwać ucisk w klatce piersiowej. Zatrzymuje się przy mnie Ludmiła i namawia, żebym oparł się luźno plecami o pochyłe drzewo stojące przy ścieżce. Stoję tak czas jakiś a Ludmiła daje mi w tym czasie wykład o dobroczynnym wpływie drzew na ludzki organizm. Idę potem dalej i choć kamienista droga nadal pnie się ostro w górę nic mi jakoś nie dolega. Dochodzimy wszyscy do krawędzi, za którą teren jest już dość płaski i pokryty gdzieniegdzie gęstymi, zielonymi krzewami. Za nami w dole widoczne jest jezioro i maleńkie samochody. Zaczyna się zbieranie jagód i rosnących tu grzybów. Patrzę na otaczające nas góry i przesuwające się nisko chmury. Zaczyna kropić lekki deszcz. Wyciągam swój oryginalnie zapakowany jeszcze, niebieski płaszcz przeciwdeszczowy i wtedy okazuje się, że jest to peleryna dziecięca. Nie zwróciłem na to uwagi w czasie zakupu i teraz powstał problem. Nie mieszczę się w niej. Mogę nią przykryć sobie tylko głowę i ramiona. Na szczęście deszczyk jest przelotny. Nasz przewodnik pokazuje mi rosnący tu wszędzie biały mech, którym bardzo chętnie odżywiają się renifery. Zrywa go palcami, wkłada do ust i także zjada. Część grupy idzie dalej, na kolejne wzniesienie. Ja natomiast pomagam dwu paniom z Elizowa, napełniać plecak grzybami. Jedna z nich, o jasnych włosach, ma na imię Walentyna i przyjechała na Kamczatkę 3 lata temu ze wschodniej Ukrainy. Kamczatka rzuciła na nią swój urok i na Ukrainę już nie wróciła. Z obu paniami robię sobie zdjęcie przy dziko rosnących, małych rododendronach.
Gdy wszyscy sa już w komplecie, przewodnik daje sygnał do powrotu. Schodzimy teraz w dół po mokrych, śliskich kamieniach. Choć bardzo uważnie stawiam stopy, w pewnej chwili ląduję siedzeniem na brudnym, mokrym piachu. Moje świeżo wyprane jasne spodnie, nadają się już tylko do kolejnej przepierki.
Przy wiezdiechodie, czeka już na nas gorąca ucha. Kierowca samochodu a jednocześnie główny kucharz, podaje mi obfitą porcję tej zupy razem z chlebem. Ucha jest bardzo smaczna. Pojawia się butelka wódki i wznoszone są toasty; także za przyjaźń polsko – rosyjską. Wysoki mężczyzna po 40-stce, który przyjechał tu z żoną, dorastającą córką i synem, odważnie zanurza się w jeziorze, ale tylko na chwilę. Po wyjściu pytam go jak ocenia temperaturę wody?
- Tolko 8 ili 10 gradusow. Oczień chołdna – powiada.
Dalszych kandydatów na morsa, jakoś nie dostrzegam. Przy stoliku wszyscy objadają się teraz słodkim pieczywem i popijają herbatę. Trwają głośne rozmowy i wymiana wrażeń. Niestety pogoda znowu się psuje i pada drobny deszcz. Większości on nie przeszkadza ale ja chowam się przezornie do samochodu. Po godzinie 17-stej, ruszamy w drogę powrotną. Cały czas towarzyszy nam deszcz. Ludmiła wyciaga swoje papierowe notatki i ustala z resztą grupy następny wyjazd. Proponuje długą, konną przejażdżkę na grzbietach osiodłanych wierzowców. Ten pomysł spotyka się z ogólną aprobatą. Przewodnik, który robił dzisiaj dużo zdjęć, chce mi je sprezentować, ale dopiero po utrwaleniu ich na płycie CD, Pyta kiedy odlatuję i zapewnia, ze przyniesie mi tę płytę na lotnisko. Mieszka przecież w Elizowie.
Do bazy „Leśna” przyjeżdżamy o godzinie 20:30. Na szczęście deszcz już nie pada ale wszędzie widać olbrzymie kałuże i zrobiło się zimno. Ludmiła żegna się ze mną szybko i pokazując w ciemności zabudowania po drugiej stronie ulicy, wyjaśnia, że to już dzielnica „Siewierowostok”. Stoję trochę tym zaskoczony i dopiero po dłuższej chwili udaje mi się prawidłowo ustalić miejsce w którym się znajduję. Przechodzę na drugą stronę słabo oświetlonej jezdni i po chwili skręcam w ciemną drogę, którą kiedyś już szedłem ale za dnia. Teraz nie pali się tu żadna latarnia. Idę trochę na wyczucie i 3 razy mocno potykam się o jakieś przeszkody. Zwalniam więc, żeby nie upaść. Nikogo po drodze nie spotykam. Dochodzę w końcu do długiego bloku, który przy słabym oświetleniu udaje mi się rozpoznać, bo przecież w nim właśnie mieszkam. Zmęczony, wolno człapię na czwarte piętro klatką schodową, która tak bardzo mi się nie podoba. Najpierw piorę spodnie, potem kąpię się pod ciepłym natryskiem i w końcu kładę się spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pielgrzym
Ryszard Szostak
zwiedził 12% świata (24 państwa)
Zasoby: 109 wpisów109 115 komentarzy115 1346 zdjęć1346 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
04.10.2011 - 04.10.2011
 
 
31.08.2010 - 01.03.2011
 
 
02.08.2010 - 23.08.2010