Geoblog.pl    pielgrzym    Podróże    Na Kamczatce    Pietropawłowsk Kamczacki
Zwiń mapę
2010
04
sie

Pietropawłowsk Kamczacki

 
Rosja
Rosja, Moskwa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1601 km
 
środa, 4 sierpień
Port lotniczy w Elizowie nie jest duży. Podobno samoloty lądują tu lub startują średnio jeden raz w ciągu godziny. Zegar dworcowy wskazuje godzinę 9:30 i stojąc na zewnątrz budynku, czekamy aż otworzy się pomieszczenie z którego odbierzemy nasze plecaki. Nie jest zimno. Chwilami świeci nawet słońce. Dotarliśmy więc w zakątek ziemi, który dopiero od 6 lat udostępniony jest turystom a do którego nie można dotrzeć inaczej jak tylko samolotem. Podobno za czasów Józefa Stalina, z Pietropawłowska docierały parostatki do wszystkich okolicznych wiosek a także do Magadańskiej Obłasti, a na Kamczatce planowano nawet budowę linii kolejowej. Po pierestrojce 20 lat temu, zlikwidowano flotę parową a statki sprzedano do Korei, Chin i Indii. Zaniechano również budowy torów kolejowych.
Otwierają się wreszcie drzwi do pomieszczenia z bagażami. Wtedy okazuje się, że 3 nasze plecaki jeszcze do Elizowa nie doleciały. Trzeba na tę okoliczność spisać odpowiedni protokół, ale nie na miejscu, tylko w budynku sąsiednim. Nikomu się tu nie spieszy, więc wszystko przebiega bardzo powoli. Po zaginiony bagaż można się zgłosić dopiero dnia następnego.
Pakujemy się do autobusu jadącego do Pietropawłowska i dojeżdżamy nim na tak zwany „10 kilometr”, gdzie znajduje się dworzec autobusowy. Tu wysiadamy, bo tu można kupić coś do zjedzenia. Jurek tymczasem jedzie dalej do miasta, żeby odszukać pracującą w szpitalu córkę Pani Jewgienii i odebrać od niej klucz do mieszkania, które będzie naszą bazą na czas pobytu na Kamczatce. Pani Jewgienia, udostępniając nam swoje mieszkanie, sama odbywa daleką podróż po Skandynawii. Szpitale są dwa i Jurek nie od razu trafia pod właściwy adres. Czekamy na niego ponad dwie godziny. Wreszcie jest! Ma klucz! Mieszkanie znajduje się w dzielnicy „Siewierowostok”. Mocno już zmęczeni, wspinamy się na czwarte piętro bardzo ponurą klatką schodową. Jurek przekręca klucz w zamku i wchodzimy objuczeni plecakami do bardzo małego mieszkanka. Pokoik o powierzchni 20 m, zastawiony jest stołem z czterema krzesłami, ławą, kanapą, dwoma fotelami, biurkiem do pracy przy komputerze, meblościanką i dużym telewizorem. Wąski przedpokój prowadzi do łazienki i małej kuchni. Z kuchni można jeszcze przedostać się na obudowny balkon. O swobodnym przemieszczaniu się w 8 osób, po tak małym metrażu, nie ma co marzyć.
Wstępnie ustalamy, że tworzymy wspólną kasę, przeznaczoną na odżywianie i wydatki dotyczące wszystkich. Jurek zbiera po 5 tys. rubli od każdego i udajemy się do sklepu po zakupy na wystawną kolację i śniadanie. Na kolacji zjawia się bowiem Sasza, który ma zabezpieczyć nasz pobyt w Esso i Surin, który będzie nas obwoził po okolicy swoim mikrobusem. Przychodzi również córka właścicielki mieszkania. Jakoś wszyscy, choć z trudem, mieszczą się przy rozsuniętym stole. Delektujemy się kawiorem i czerwonymi homarami, które są miejscową specjalnością. Nie brakuje też alkoholu, po którym atmosfera przy stole staje się bardzo towarzyska. Około północy, goście nas opuszczają. Wyciągamy więc swoje karimaty oraz śpiwory, żeby spędzić pierwszą noc na Kamczatce. Ustalenie miejsc spoczynku, nie jest sprawą prostą. Trzeba przesunąć stół pod ścianę i ustawić na nim ławę oraz krzesełka. Telewizor też wciskamy w kącik obok okna. W pokoju, Ewa z synem śpią na kanapie i 3 osoby na karimatach. Balkon, kuchnia i przedpokój, to miejsca dla pozostałych osób.
czwartek, 5 sierpień
Budzimy się o 4:30 i pospiesznie ubieramy, żeby zdążyć na wschód słońca nad oceanem, który można obserwować z miejskiego wzgórza. Jest jeszcze ciemno i pusto na ulicach, które przemierzamy szybkim marszem. Idziemy dość długo, bo wzgórze znajduje się w odległym od naszego zamieszkania miejscu. Teraz jeszcze trzeba wspiąć się zalesionymi ścieżkami na szczyt tego wzgórza. Niestety, mój organizm nie wytrzymuje wysiłku i muszę zatrzymać się na niewielkiej polanie. Czekam tu aż do powrotu moich współtowarzyszy. Nie są w pełni usatysfakcjonowani oglądanym wschodem słońca, gdyż trzeba było tu przybyć pół godziny wcześniej.
Po śniadaniu, które wszyscy zjedli z wilczym apetytem, wyruszamy na zwiedzanie miasta. Najpierw jednak w biurze turystycznym „Kamczatkatourist”, ustalamy warunki dwudniowego wyjazdu do wulkanów Goriełyj i Mutnowski. Ceny takich wycieczek są bardzo wygórowane. Po dłuższych pertraktacjach, zgadzamy się zapłacić za ten wyjazd po 7000 rubli od osoby (700 zł). Jurek, przy okazji prosi ich o wystawienie dokumentu potwierdzającego nasz pobyt w Pietropawłowsku. Ten papierek, będziemy musieli bowiem pokazać służbom granicznym, opuszczając Rosję. Biuro wystawia nam ten dokument, ale każdy z nas musi za niego zapłacić 1000 rubli. Tak skorumpowanego systemu rejestracji turystów, nie spotyka się w żadnym innym kraju na świecie!
Trudno zachwycać się brzydką, rosyjską zabudową Pietropawłowska. Dominują szare blokowiska, z pordzewiałymi elemantami konstrukcji. W samym centrum dostrzegam tylko 2 budynki wyróżniające się nowoczesną architekturą. Przejścia dla pieszych, to ubita ziemia z kawałkami betonu z której stale unosi się wulkaniczny pył. Rosnących dziko traw, nikt tutaj nie kosi. Wspinamy się na niewielkie wzgórze z którego roztacza się ładny widok na Zatokę Awaczyńską. Jest to największa zatoka na świecie. Przenosimy się potem nad sam brzeg tej zatoki, w miejsce do którego 270 lat temu dopłynęli uczestnicy II Kamczackiej Ekspedycji, podjętej na rozkaz cara Piotra Wielkiego. Zadaniem tej ekspedycji było dotarcie do brzegów Ameryki. Komandor Vitus Bering i kapitan A.Czirikow na statkach o nazwie „Święty Apostoł Piotr” i „Święty Apostoł Paweł”, zatrzymali się w tym miejscu w październiku 1740r. Wykorzystując znakomitą lokalizację tego miejsca jako portu, Bering rozkazuje wznieść tu warownię, której nadano nazwę Pietropawłowsk. Dziś, upamiętnia to miejsce metalowa tablica umieszczona na pobliskim bulwarze. Dalsze losy wyprawy Beringa zakończyły się niepowodzeniem. Rok później, po nieudanych próbach dotarcia do Ameryki, zatrzymuje się na dużej wyspie, aby spędzić na niej zimę, i wtedy umiera. Wyspa otrzymuje nazwę Komandorskiej. W styczniu 1779r, zatrzymuje się w Pietropawłowsku ekspedycja Jamesa Cooka. „Resolution” i „Discovery” są pierwszymi zagranicznymi statkami, które zawijają do tego znakomicie położonego portu nad Oceanem Spokojnym.
Wsiadamy teraz do mikrobusu Surina, który wiezie nas nad sam brzeg Północnego Pacyfiku. Wieje silny wiatr, ale słońce nie skąpi nam swych promieni. Na ciemnej, wulkanicznej plaży kilka osób próbuje się opalać. Woda w oceanie jest bardzo zimna. Wracamy do miasta i jedziemy na lotnisko odebrać zagubione plecaki. Niestety, odnalazły się tylko dwa. Plecaka 16-letniego Dominika nadal nie ma. Po obiedzie w restauracji, udajemy się w południowy rejon miasta, gdzie zlokalizowane są baseny z wodą termalną. To Paratunka. Wstęp na basen kosztuje 300 rubli. Ciuchy zostawia się pod kluczem w przebieralni. W basenie o długości 30 m, na otwartej przestrzeni, woda jest niezwykle ciepła. Choć zalecany czas przebywania w tej wodzie wynosi 35 minut, pławimy się w tych termach prawie 2 godziny. Po takim wysiłku, kolacja w mieszkaniu Pani Jewgienji smakuje wszystkim wybornie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Erhard
Erhard - 2011-09-23 09:27
jak tam dojechac ??? boję sie latać samolotem-są może jakies inne możliwości ?
 
 
pielgrzym
Ryszard Szostak
zwiedził 12% świata (24 państwa)
Zasoby: 109 wpisów109 115 komentarzy115 1346 zdjęć1346 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
04.10.2011 - 04.10.2011
 
 
31.08.2010 - 01.03.2011
 
 
02.08.2010 - 23.08.2010