17 czerwiec 2008r. – wtorek
Budzę się o 6:40 i stwierdzam, że wewnątrzne poszycie namiotu jest mokre. Ruszam od razu do sanitariatów, żeby uporać się z poranną toaletą. Wszędzie pustki a niebo nad Fatimą spowite chmurami. W pierwszej porannej mszy w Bazylice, o godz. 7:30, uczestniczy zaledwie kilkanaście osób. Udaję się potem do baru na ciepłą pizze i gorącą filiżankę kawy. Chcąc trafić na jakiś sklep spożywczy, muszę dość mocno oddalić się od strefy sklepów z dewocjonaliami. Kupuję suchą wędzoną kiełbasę, bułki, pomidory, 2 dojrzałe brzoskwinie i piwo. Obładowany zakupami, wracam do namiotu. Niebo się przejaśnia i zaczyna mocno przygrzewać słońce. Rozkładam na trawie serwetę i robię sobie śniadanie. Mam zamiar pojechać dziś autobusem do Nazare i obejrzeć ten nadmorski kurort. Autobus odjeżdża tam dopiero o 14, więc mam jeszcze trochę czasu. Widzę grupki pielgrzymów, zdążające do Kaplicy Objawień.
Matka Boska ukazywała się tu Łucji, Franciszkowi i Hiacyncie pięciokrotnie – w maju, w czerwcu, w lipcu, we wrześniu i w październiku 1917 roku. Zawsze 13-go dnia, każdego z tych miesięcy. Inaczej było w sierpniu. Arturo dos Santos - burmistrz miasteczka Ourem, do którego należała gmina Fatima, czując się zgrożony ze strony prasy uwagami, że nie potrafi zapobiec „fatimskiej farsie”, zastosował wobec trojga dzieci podstęp. 13 sierpnia rano, przyjechał pod ich dom powozem i powiedział, że zabiera je do Cova da Iria, gdyż sam chce być świadkiem cudu. Dzieci mu zaufały a on tymczasem zawiózł je do Ourem. Tam, próbował dzieciom zrobić „pranie mózgu”. Chciał je zmusić groźbami do przyznania się, że ich opis objawień został przez nie po prostu zmyślony. Umieścił je w miejskim więzieniu, skąd były pojedyńczo wzywane przed oblicze sędziego i straszone śmiercią w gorącym oleju. Cała trójka dzielnie znosiła te psychiczne tortury i nie zmieniła wersji wydarzeń. Najbardziej cierpiała Hiacynta, domagając się obecności swej mamy. Więzione przez 2 dni dzieci, do domu wróciły 15 sierpnia. Tymczasem w miejscu objawień zgromadził się wielotysięczny tłum. Ujrzano najpierw błysk światła i chmurę dymu, unoszącą się nad krzakiem ostrokrzewu. Górne gałązki krzewu ugięły się pod wpływem niewidzialnej siły. Zgromadzeni uwierzyli, że Matka Boska pojawiła się dokładnie w umówionym terminie.
Kilka dni później 19 sierpnia, gdy jak zwykle dzieci pasły trzodę, tym razem bliżej domu w dolinie Valinhos, zauważyły nagle zmiany w ich otoczeniu. Powiał chłodniejszy wiatr, osłabła słoneczna światłość a wszystko wokół zaczęło przybierać coraz to inne barwy. Tak rozpoczynało się każde poprzednie objawienie w Cova da Iria. Teraz w dolinie Valinhos, ukazuje im się postać Matki Boskiej nad pobliskim dębem. Dziś, na tym miejscu objawienia stoi tylko niewielka kapliczka z figurą Matki Boskiej.
Fatimskie objawienia dość szybko zostały potwierdzone przez Kościół. W 1930 r. miejscowy biskup uznał „za godne wiary wizje pastuszków w Cova da Iria w parafii fatimskiej”, a Pius XI zezwolił na oficjalny kult Matki Bożej Fatimskiej. Nie zdawano sobie wówczas sprawy, że akceptacja Kościoła wydana została właściwie in blanco: w procesie kanonicznym młoda Łucja na polecenie zjawiającej się Pani zataiła główną część orędzia. Później tłumaczyła: „W czasie przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które podpowiadało mi odpowiedzi, by bez uchybiania prawdzie nie ujawnić tego, co wówczas miałam ukryć”.
Owa zatajona część orędzia to słynne trzy tajemnice fatimskie. Dwie pierwsze Łucja spisała na polecenie swojego biskupa dopiero 31 sierpnia 1941 r. – zostały one opublikowane w październiku następnego roku.
Pierwsza tajemnica
- jest opisem wizji piekła czekającego grzeszników: „morzem ognia, które wydawało się znajdować w głębi ziemi, widzieliśmy w tym morzu demony i dusze (...) wśród bolesnego wycia i rozpaczliwego krzyku”.
Druga tajemnica
- zawiera trzy konkretne żądania wobec Kościoła: ustanowienia na świecie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi; wprowadzenia pobożnej praktyki wynagradzającej za grzechy, polegającej na ofiarowaniu Komunii świętej w pięć pierwszych sobót miesiąca oraz poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi – w przeciwnym wypadku kraj ten „rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła”. Jeśli zaś ludzie nie przestaną obrażać Boga, to „za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza wojna”.
Szybkie potwierdzenie przez Kościół prawdziwości objawień, zrodziło kilka poważnych kłopotów. Najistotniejszy był ten „polityczny” – bo taki charakter miałoby poświęcenie Matce Bożej bolszewickiej Rosji. Groziło to nie tylko zadrażnieniem z Cerkwią, ale przede wszystkim utrudnieniem i tak pełnego prześladowań życia katolików w ZSRR. Co więcej: Łucja w 1929 r. otrzymała dodatkowe objawienie, w którym sprecyzowano, że musi to być akt kolegialny papieża z biskupami świata. Pius XII zdecydował się jednak na poświęcenie narodów świata Najświętszemu Sercu Maryi „po cichu” w grudniu 1942 r.; dekadę później go powtórzył, wspominając też o „narodach Rosji”. S. Łucja uznała, że warunek przedstawiony przez Matkę Bożą nie został spełniony.
Kościół stanął wobec poważnego problemu: papież stawał się zakładnikiem zakonnicy... Sytuacja powtórzyła się w 1964 r., kiedy Paweł VI odnowił akt ofiarowania narodów na zakończenie III sesji Soboru. S. Łucja uznała za „przyjęty przez Niebo” dopiero uroczysty akt Jana Pawła II na placu św. Piotra 25 marca 1984 r.
Kult Matki Bożej Fatimskiej obrastał w specyficzną historiozofię. Dość wspomnieć, że są tacy, którzy uważają, że akt z 1984 r. uchronił świat przed zagładą atomową: otóż Maryja miałaby już dwa miesiące po tym obrzędzie doprowadzić do wypadku w sowieckiej bazie wojskowej w Siewieromorsku, podczas którego zniszczeniu uległy rakiety zagrażające Europie...
Trzecią tajemnicę
- o „biskupie odzianym w Biel”, który w dramatycznej wizji ginie pod gradem kul, siostra Łucja spisała 3 stycznia 1944 r. gdy bardzo poważnie zachorowała. Rękopis w zaklejonej kopercie, na której widniała data „1960” - jako termin udostępnienia ludziom zawartej w niej tajemnicy, trafił w 1957 r. do archiwum ówczesnego Świętego Oficjum (obecnie Kongregacja Nauki Wiary) za pośrednictwem nuncjusza portugalskiego abp Fernando Cento. Dwa lata później z treścią koperty zapoznaje się Jan XXIII. Odsyła ją jednak z powrotem do archiwum ze słowami:„zostawmy ją tam, gdzie jest”. Podobnie czyni w 1965 r. Paweł VI. Narastały spekulacje: przeważała wersja, według której Maryja miała przepowiedzieć „wielki ucisk”, krwawe wojny i ludobójstwo, rządy szatana nad światowym rynkiem i jego wdarcie się pomiędzy biskupów. Według świadectwa kardynała Tarcisio Bertone, Jan Paweł II w chwili zamachu 13 maja 1981 r. nie znał trzeciej tajemnicy. Zapoznał się z nią dopiero w lipcu podczas rekonwalescencji, kojarząc datę zamachu z orędziem fatimskim. Wizja, jak można się domyślać, wywarła na Papieżu ogromne wrażenie. Od tej chwili powściągliwy stosunek Watykanu do Fatimy ulega zmianie. W pół roku po zamachu Papież mówi o „matczynej ręce, która zmieniła bieg kuli”. 25 marca 1984 r. w łączności z biskupami całego świata Jan Paweł II dokonuje uroczystego aktu zawierzenia świata (nie wymienia jednak bezpośrednio Rosji, używając sformułowania: „Oświecaj zwłaszcza ludy, których ofiarowania i zawierzenia przez nas oczekujesz”, by nie irytować Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego). W 2000 r. beatyfikuje zmarłych w dzieciństwie wizjonerów: Franciszka i Hiacyntę. Przy tej okazji ujawnia światu treść trzeciej tajemnicy.
Kula, którą Papież został ugodzony, umieszczona zostaje później w drogocennej koronie, którą przystrojona jest figura Matki Bożej w Fatimie. Korona wykonana jest ze złota ważącego 1,2kg. i przystrojona perłami i drogocennymi kamieniami. Siostra Łucja dos Santos dożyła prawie 98 lat. Umierała w świadomości, że powierzoną jej przez Bożą Matkę misję w życiu doczesnym, wypełniła do końca, dzięki pomocy udzielonej przez Jana Pawła II. W dniu śmierci, w niedzielę rano, karmelitance przeczytano przesłany faksem list od Ojca Świętego. Jan Paweł II życzył jej, by przeżywała chwile cierpienia i ofiary w duchu Paschy, która jest przejściem. Być może Siostra Łucja nadal by żyła, gdyby nie ostatnia choroba Ojca Świętego. Nie wiemy, jak bliski był on śmierci. Być może zakonnica, tak jak uczyniła to już po zamachu w 1981 roku, ofiarowała swe życie w zamian za życie Jana Pawła II, za każdą jego chwilę. I może Bóg przyjął jej ofiarę… Na zawsze zostanie to tajemnicą – jeszcze jedną tajemnicą związaną z Fatimą. Dzień jej uroczystego pogrzebu - 15 luty 2005r.,ogłoszono w Portugalii dniem żałoby narodowej. Uwielbiany przez nią Ojciec Święty, stanął przed obliczem Boga 50 dni później – 2 kwietnia 2005r. Wraz ze śmiercią Siostry Łucji i Jana Pawła II, zamknął się pewien rozdział w historii objawień fatimskich, choć przesłanie Matki Bożej trwa niezmiennie.
Wielu pątników, przybywszy na ogromny plac przed Bazyliką, rozpoczyna wędrówkę do Kaplicy Objawień na kolanach, odmawiając po drodze różaniec. Posuwają się specjalnie wytyczonym traktem o szerokości 1,5 m, który wyłożony jest jasnymi płytami z marmuru. Nikogo tu taki widok nie dziwi. Mozolne pokonywanie tej liczącej ponad 300 metrów trasy, trwa około pół godziny. Niektórzy przedłużają sobie tę trasę, obchodząc na koniec jeszcze całą Kaplicę Objawień. Widziałem również mężczyznę, który czałgał się po tej ścieżce pilotowany przez idącą obok żonę.
Autobus do Nazare odjeżdża z 20-minutowym opóźnieniem. Trasa biegnie malowniczymi wzgórzami przez wiele wiosek i niewielkich miast. Domy są wszędzie zadbane i czyste. Nigdzie nie zauważyłem bałaganu, brudu czy walących się budynków. Wyliczyłem sobie, że przejazd powinien trwać około 40 minut. Trwał dwa razy dłużej. Na tonące w słońcu uliczki Nazare, autobus wjeżdża o 15:50. Gdy wysiadam z samochodu podbiega do mnie kilka kobiet z tabliczkami na których wypisane są adresy z tanimi noclegami. Dochodzę do nadmorskiego bulwaru, za którym rozpościera się bardzo szeroka plaża, zakończona od północy wysoką, pionową skałą. Zdejmuję sandały, podwijam nogawki od spodni i brnąc na boso po gorącym piasku dochodzę nad sam brzeg oceanu. Woda jest dość zimna. Potężna, grzywiasta fala co chwilę uderza o piasek z dużym impetem, rozlewając się potem daleko w głąb plaży. Trzy młode dziewczyny drepczą w wodzie przy samym brzegu ale gdy uderza ogromna fala, na chwilę znikają zupełnie w białej kipieli.Choć na niebie nie widać najmniejszej nawet chmurki, nie odczuwa się upału gdyż wieje dość chłodna bryza. W kilku miejscach na plaży ludzie opalają się ale niektórzy schowani są przed wiatrem za parawanami. Bieluteńkie domy biegnące wzdłuż bulwaru, to przeważnie hotele, restauracje i sklepy z pamiątkami. Kupuję sobie loda i po godzinnym spacerze wzdłuż bulwaru, wracam na dworzec autobusowy. W drogę powrotną do Fatimy wyruszam o godzinie 17:20. Autobus jedzie dokładnie tą samą drogą. Po powrocie do Fatimy stwierdzam z ulgą, że nikt obcy nie zaglądał do mojego namiotu. Szykuję sobie kolację a wieczorem znowu uczestniczę w nabożeństwie różańcowym i procesji ze świecami. Zasypiam dość szybko ale w nocy budzę się. Jest mi zimno i zakładam na siebie dodatkowo bluzę z polaru i takie same spodnie. Żałuję, że nie mam przy sobie wełnianego nakrycia głowy, bo też by mi się przydało.