Geoblog.pl    pielgrzym    Podróże    Powrót na rozgrzaną pustynię    Z Paryża do Los Angeles
Zwiń mapę
2010
31
sie

Z Paryża do Los Angeles

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, Los Angeles
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10506 km
 
Lot z Paryża do Los Angeles trwa bardzo długo, bo aż 11,5 godziny. Można go śledzić na monitorach, znajdujących się przed każdym pasażerem. Znowu mój fotel znajduje się przy oknie, więc przy bezchmurnym niebie, będę mógł wiele zobaczyć. Kierujemy się na północnyzachód. Pod nami widać Londyn a potem Irlandię. Gdy zbliżamy sie do Grenlandii, gruba warstwa chmur uniemożliwia obserwację tej zlodowaciałej wyspy. Dopiero gdy docieramy nad jej zachodni brzeg, widoczność poprawia się i można dostrzec liczne wysepki, nieznacznie oddalone od lądu. Tylko zachodnia i południowa część wyspy jest zamieszkała. Gęstość zaludnienia w Grenlandii wynosi zaledwie 0,027 człowieka na kilometr kwadratowy. Najstarsze ślady pobytu ludzi na tej wyspie, pochodzą sprzed 2 500 lat p.n.e. Gdyby nagle stopniała cała pokrywa lodowa Grenlandii, poziom mórz na całym świecie podniósłby się o ponad 7 metrów. Samolot kieruje się teraz nad północny cypel Półwyspu Labradorskiego, a potem nad północny obszar Zatoki Hudsona. To prawdziwe morze. Olbrzymie przestrzenie i maleńkie osady - tak wygląda tu życie Eskimosów. Przez 8 miesięcy, Zatokę pokrywa lód. Zatoka Hudsona jest największym siedliskiem niedźwiedzia polarnego. Wiosną, gdy lody topnieją, wygłodzone niedźwiedzie schodzą tu na ląd. Podstawą ich wyżywienia są foki, ale gdy są głodne, nie obce jest im zjawisko kanibalizmu. Podobno nad Zatoką Hudsona, w Kanadzie grawitacja jest znacznie niższa niż w każdym innym miejscu na Ziemi. Przesuwa się potem pod nami zalesiony teren kanadyjskiego obszaru Saskatchewan. Ta Prowincja w Kanadzie, dostarcza dziś krajowi najwięcej pszenicy. Ale kiedyś, były tu rozległe prerie, po których za stadami bizonów uganiało się indiańskie plemię Siouxów. Przelatujemy w niewielkim oddaleniu od Edmonton i Calgary, kierując się teraz dokładnie na południe. Już w Montanie, przesuwamy się nad Górami Skalistymi. Widoczność znakomita. Drogi i szosy wyraźnie odcinają się od reszty tła. Rzeki wiją się zakolami. Szczyty gór ośnieżone. Powoli zbliżamy się do celu naszej podróży. Linie Air France dwukrotnie częstują nas ciepłym posiłkiem. Każde roznoszenie dań przez obsługę samolotu rozpoczyna się ode mnie, gdyż moja córka przy kupnie biletu zaznaczyła, że mam otrzymać posiłek wegetariański. Znalazłem się więc w niewielkiej grupie osób, obsługiwanych w pierwszej kolejności. Nie byłem tym jednak zachwycony, gdyż zupełnie nie wiedziałem co jem. Dania serwowane pozostałym pasażerom, wydawały mi się znacznie smaczniejsze. Obok mnie siedzi para Alzatczyków, niewiele młodsza ode mnie, lecąca na wypoczynek do Papeete na Tahiti. W Los Angeles przesiadają się na kolejny samolot, na który muszą jednak czekać aż 10 godzin.
Przy odprawie imigracyjnej na lotnisku w Los Angeles, okazuje się, że nie wypełniłem druku w kolorze białym, więc muszę zawrócić spod okienka w którym siedzi urzędnik w mundurze. Wypełnianie białego druku trwa czas jakiś i gdy potem docieram wreszcie do pomieszczenia gdzie dostarczane są bagaże, pasażerów z Paryża już tam nie ma. Bagażowy transporter wyrzuca w tej chwili walizy tych, którzy przylecieli nieco później z Nowej Zelandii. Podchodzę więc do ciemnoskórego pracownika obsługi ubranego w czerwoną koszulę, który głośno coś wykrzykuje, a dwa z tych słów, mocno zniekształcone brzmią jak moje nazwisko i imię. Pytam go o mój bagaż z Paryża. Wyraźnie uradowany, chwyta mnie za rękę i podprowadza w miejsce gdzie stoi moja waliza. Otacza ją aż 6 osób z obsługi. Zadowoleni, oddają ją w moje ręce ale waliza ma naderwany uchwyt górny; to pewnie efekt zbyt długiego manewrowania nią na transporterze. Po wyjściu przed budynek międzynarodowego dworca lotniczego, otrzymuję informację, gdzie znajduje się budynek w którym odprawiani sa pasażerowie korzystający z linii Southwest. Odległość do pokonania – niewielka. Podchodzę do stanowiska odpraw do Tucson i załatwiam najpierw swój boarding-pass, a potem oddaję przy stanowisku obok swoją walizę, której waga znowu jest starannie sprawdzana.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pielgrzym
Ryszard Szostak
zwiedził 12% świata (24 państwa)
Zasoby: 109 wpisów109 115 komentarzy115 1346 zdjęć1346 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
04.10.2011 - 04.10.2011
 
 
31.08.2010 - 01.03.2011
 
 
02.08.2010 - 23.08.2010