Największą atrakcją turystyczną Arizony jest niewątpliwie Grand Canyon. Olbrzymia, skalista rozpadlina, siegąca 1 milę w głąb ziemi, wyrzeźbiona została przez rzekę Colorado na przestrzeni ostatnich kilku milionów lat. Mówiąc lub pisząc o Arizonie, często pojawia się zastępcze określenie – Grand Canyon State. Taka nazwa figuruje na wielu samochodowych tablicach rejestracyjnych.
W upalne, sobotnie południe wsiadamy do naszego bordowego Forda i ruszamy rozgrzaną autostradą na północ, do najwyżej położonego miasta Arizony – Flagstaff. Podróż zaczyna się nieciekawie, bo po przejechaniu około 30 mil, tkwimy przez godzinę w „korku” spowodowanym aż trzema wypadkami samochodowymi. Mijamy Phoenix i około godziny 15, zatrzymujemy się przed Pałacem Montezumy – „ Montezuma Castle – National Monument”. We wnęce wapiennego urwiska znajduje sie dom z 20 pokojami, gdzie mogło mieszkać około 50 ludzi. Odkrywcy tego miejsca w Verde Valley, sądzili po stylu budowli, że zamieszkiwał tu Montezuma II, po ucieczce z Meksyku przed konkwistą. Budowla okazała się jednak starsza, gdyż liczy sobie około 800 lat. Być może plan budowy tego domu dostarczyli miejscowej ludności meksykańscy Toltekowie, trudniący się wtedy handlem z północą.
Dom zamieszkiwała ludność o nazwie Sinagua (bez wody).
Opuszczamy teraz autostradę nr 17 i wjeżdżamy na stary, indiański szlak, prowadzący aż do Flagstaff. „Stary”, to nie znaczy zniszczony. Droga bowiem utrzymana jest w stanie idealnym i jedzie się nią podobnie komfortowo jak autostradą. Zmienia się krajobraz. Otaczają nas teraz skały o czerwonym zabarwieniu, pięknie oświetlone przez słońce, chylące się już ku zachodowi. To „Red Rocks” i leżące u jego stóp miasteczko Sedona, założone w początkach XX wieku. Miasto wzięło swą nazwę od imienia żony pierwszego w mieście naczelnika poczty – Sedony Schnebly. Zalicza się ono do najatrakcyjniej położonych w Arizonie miejscowości. Kręcono tu wiele filmów. Na miejscowym deptaku zauważyłem odciśnięte w betonie ślady butów znanego amerykańskiego aktora – Tyron Power’a. Tuż za Sedoną, wjeżdżamy w ślicznie uformowany wąwóz – „Oak Creek Canyon - National Monument”. Zgromadzone w nim bogactwo flory i fauny jest dla wielu zwiedzających, prawdziwym magnesem turystycznym. Przejeżdżamy obok biwaku z rozbitymi namiotami. Jest tu jednak bardzo zimno i gdzieniegdzie widoczne są nawet śnieżne zaspy. Noc spędzamy we Flagstaff. Jest to najwyżej położone miasto w Arizonie – 2 100 m., pełniące tę samą rolę co nasze Zakopane. Szczyty Gór św. Franciszka pokryte są w całości śniegiem i wznoszą się na wysokość 3 850 m.
15 marzec 2009r. – niedziela
Wstajemy dość wcześnie, by po skromnym raczej śniadaniu, parę minut po godzinie 8 znaleźć się przed Meteor Crater. Na miejscowym parkingu stoi już kilkadziesiąt samochodów. Olbrzymie wgłębienie w ziemi, szerokie na 1265m i głębokie na 174m. jest najlepiej zachowanym kraterem uderzeniowym na świecie. Początkowo sądzono, że jest to krater pochodzenia wulkanicznego. Dopiero przybyły w to miejsce w roku 1902, inżynier górnictwa z Philadelphii - Daniel Moreau Barringer, po przeprowadzeniu starannych badań doszedł do wniosku, że jest to krater uderzeniowy. Było to odkrycie niezwykle sensacyjne. Około 5-50 tys.lat temu uderzyl w tę równinę z niewyobrażalną siłą meteoryt żelazny o średnicy 50 metrów. Uderzenie było tak potężne, że życie w promieniu 100 mil zostało tu całkowicie zniszczone. Duże fragmenty tego meteorytu można oglądać w miejscowym muzeum. Wstęp na teren Meteor Crater skalkulowany jest dość wysoko i wynosi 15 $. Emeryci korzystają z niewielkiej zniżki – 14 $. W latach 1964 – 1972, NASA przeprowadzała w niecce krateru treningi z amerykańskimi astronautami i pojazdami przewidzianymi do udziału w programie „Apollo”. Ukształtowanie terenu zbliżone jest bowiem do krajobrazu księżycowego.
W drodze powrotnej do Flagstaff, podziwiamy doskonale widoczną w słońcu panoramę ośnieżonych Gór św.Franciszka. Skręcamy potem w drogę 89, biegnącą na północ i zatrzymujemy się przed „Sunset Crater Volcano – National Monument”. Znajduje się tu stożek wygasłego wulkanu o wysokości 300m, powstały w zimie 1064 - 65roku. Lawa i popiół po erupcji tego wulkanu zastygły dopiero w roku 1250, tworząc powłokę o jasnym kolorze. Kilkadziesiąt mil dalej zatrzymujemy się przy „Wupatki National Monument”. Ogladamy tu ruiny domów, wybudowanych przez Indian Sinagua po erupcji wulkanu Sunset Crater z 1064r. Zbudowali je na glebie pokrytej lawa i popiołem już w roku 1215.
Pogoda cały czas jest słoneczna ale temperatura nie przekracza kilkunastu stopni C. i wieje dość silny wiatr. Po skręceniu na zachód w drogę 64, zatrzymujemy się przy „Little Colorado River Gorge”. To już przedsmak emocji czekających nas nad Grand Canyon. Głęboka gardziel, ukazuje nam z bliska poziome warstwy skał o różnych kolorach i odcieniach. Obok punktu widokowego stoją stragany z rękodziełami miejscowych Indian.